W lesie od 11 do14. Miejscami bardzo mokro, a kawałek dalej chrzęści pod butami. Dzięki namiarom naszego kolegi trafiłam w fajne miejsce choć przez pierwszą godzinę nic znalazłam pojedyncze sztuki prawdziwków i kozaków. Ale wracając trafiłam na pole kazaczoków. Pisałam na portal od razu ale nie miałam zasięg. Teraz zresztą też słabo bo z telefonu przed domem. W domu brak netu. A pisałam: ratunku!!! Nie mam do czego już pakować grzybów. Przeszło 200 kozaków. Większość rozdałam. Teraz skończyłam naprawiać maluchy do słoiczków. To był super dzień.