dziś miały być z grzybów nici, ale... Dziś rodzinne sprawy więc nie zakładałam wizyty w lesie. Ale do domu muszę wracać przez rondo w Sośnicowicach a tam ten nieszczęsny kierunek na Sierakowice i tak jakoś wracając koło 19 z hakiem mi się skręciło w tamtym kierunku. Są gacie więc spoko, ale za to kaloszy brak, bo przecież nie miały być dziś potrzebne. Chodzenie w jeansowych sandałach po lesie jest średnio wygodne, a wielkie kałuże też nie ułatwiają sprawy. Ale myślę sobie, dam radę, rozpęd, duży sus i będzie ok.
Akcja zakończyła się połowicznym sukcesem, tzn. jeden but ostał się suchy.🤣, ale 6 prawoczków wskoczyło do będącego na podorędziu bawełnianego wora. Jutro wolne więc plan jest prosty i jak normalny człek z koszykiem i leśnych ciuchach na spacerek.