masa
wodnichy późnojesiennej i
boczniaków Witajcie Kochani! Uroczyście oświadczam, iż moje zimowe grzybociachanie rozpoczęte :)
Obiecałam sobie ostatnio, że wrócę w moją miejscówkę i naciacham trochę tej
wodnichy późnej, której dotychczas nigdy nie zbierałam. Jak postanowiłam, tak zrobiłam – z jedną maleńką różnicą … to absolutnie nie było trochę, a ilości jakieś przeogromne. W pewnym momencie już moje kolana zaczęły dawać o sobie znać, a w międzyczasie musiałam zrobić chwilę przerwy i uczcić mój kręgosłup minutą ciszy 😉 Tak, jak już wspomniałam –
wodnichy nigdy wcześniej nie zbierałam, więc nie wiem, czy tylko u mnie nastąpił taki jej wysyp, czy to może jednak normalne zjawisko. Niemniej jednak nakosiłam ok. 200 egzemplarzy. Żeby tego było mało trafiłam na mega dorodne stanowisko
boczniaka – no czegoś podobnego, to moje oczyska jeszcze nigdy nie widziały! Każdy okaz wielkości dużego talerza, a tych talerzy z dobre 20 – wycięłam grzecznie tylko te, które jeszcze nie były aż tak mocno przesiąknięte padającym dzisiaj deszczem. No zbiór po prostu jak marzenie – fantastyczny! Oprócz tego po drodze mnóstwo
purchawek, które o tej porze roku, kiedy w lesie robi się już szaro, aż z daleka rzucają się w oczy swoimi kolorami. No i na deser jedno stanowisko trzęsaka pomarańczowożółtego – ojacieżpierniczę, jaki on cudny!!! 😀 Spojrzenia moich sąsiadów, gdy wysiadałam z auta w stroju tym razem zdecydowanie grzybowym i do tego z dwiema torbami grzybów – bezcenne 😀 Może za tydzień zrobię sobie powtórkę 😉 Do ogólnej statystyki wpisuję ilość 50, żeby zbytnio nie koloryzować mapy tą
wodnichą. DARZ GRZYB!!! PS. Jeszcze pytanie do Was Kochani … jak przyrządzić te
wodnichy i
boczniaka? Czy jedno i drugie trzeba obgotowywać i dopiero coś dalej można z nich tworzyć? Każde info cenne i za każde z góry serdeczne dzięki 😗