Raport i zdjęcia trzy wypady do lasu obejmują. Niedziela, lasy lublinieckie, w dwie osoby - zdjęcie dwóch koszyków, większy mój i 184
podgrzybki, 2
rydze, 9
maślaków, mniejszy męża (wiadomo😀) i 110
podgrzybków. Wtorek, te same lasy lublinieckie, w towarzystwie Lawendowej 😄, na zdjęciu robionym po ciemku tylko mój koszyk, w nim 232
podgrzybki, 1
zieleniatka!,
rydz i wiązka przegrubaśnych
opieniek (na zdjęciu osobno). Środa, lasy pod Miasteczkiem Śl., szybki popołudniowy zwiad, w koszyku tylko 42
podgrzybki, ale za to jakie piękne! 😊
Trzy dni na grzybach, trzy cudowne dni w lesie. Nic mnie w domu nie zatrzyma, kiedy wiem, że pod świerkami, na igłach, w trawach, głebokim mchu, jagodzinach
podgrzybki "pospolite ruszenie" mają. Kwestia tylko namierzenia, w których miejscach mobilizacja się odbywa i sukces pełnego kosza gwarantowany :) Z tym namierzaniem to nie taka prosta sprawa, minimum 3 do 5-ciu kilometrów w głąb lasu trzeba się wpakować, często trudny teren w postaci rowów, ukrytych w jagodzinach do kolan podstępnych dołków, muld, połamanych gałęzi, czy wysokich traw pokonać. W takich miejscach najwięcej "partyzantów" wyłapać można, przedział wiekowy od maluszka do staruszka, ci ostatni u bram św. Pietrka już stali 😉 Spacerek po dywanie z mchu, wśród rdzawych paproci chwilami też się odbywał, tu jednak bezdomne mięczaki szybsze były, swój "kunszt" artystów rzeźbiarzy prezentując :) Do licha z takimi artystami! ani jeden
podgrzybek do wzięcia zdatny nie był 😠 Przez starodrzew sosnowo-świerkowy i średnie sosny szlak wędrówki leśnej prowadził. Jednym słowem różnorodność poszycia, podszytu i drzewostanu, bez żadnej reguły grzyby rosły gdzie chciały, nieregularnie w dużych grupach, albo pojedyńczo. We wtorek najprzyjemniej było. Z najlepszą leśną kumpelą Lawendową prawie 11 km przemaszerowane 😄 Nauczyła mnie Ona
gąski siwki od ziemistych odróżniać! 😊 Na brzozowej kłodzie z przerośniętymi
boczniakami, powalonej na brzegu pagórka z widokiem na ogromną polanę z wijącą się pośrodku rzeką, w cieplych promieniach słońca siedziałyśmy jesienny las podziwiając, kruki w locie patrolowym obserwując, krzykliwych sójek słuchając, podkradających kasztany i żołędzie, przez myśliwych na środku polany w dużej ilości dla dzików wysypanych, a wcześniej przez przedszkolaków pewnie zbieranych. Wspólnie spędzone sześć godzin nie wiem nawet kiedy przeleciało :) Z reguły najlepiej sama w lesie się czuję swoimi ścieżkami go przemierzając, Lawendowa wyjątek tu stanowi :) Dzięki Iwonko... i do następnego😄