8
boczniaków, 8
ceglastoporych, 6
podgrzybków i
prawdziwek☺ Do statystyk nie wliczam
borowika żonkilowego,
siedzunia sosnowego i setek
opieniek, które zostały w lesie.
Gdyby mi zależało na kilogramach grzybów to bym pojechał za Tarnowskie Góry albo Tworóg. Ale ja wolę inne emocje i inny las. Pojechałem do takiego w którym nie byłem chyba miesiąc bo ostatnio mocno się rozczarowałem. Liczyłem na
prawdziwki i
ceglaki. Ale zaczęło się inaczej. Na pewnym starym pniu znalazłem kępkę
boczniaków. Potwierdził mi to młody Werter i wobec czego będzie to mój debiut w zbieraniu i jedzeniu
boczniaka. Później przez pół godziny snułem się po lesie wypatrując upragnionych
borowików i przeklinając pod nosem drwali. I nagle widzę 5 osobową rodzinkę
ceglasi. Niedaleko były jeszcze 2 młode. Humor mi się od razu poprawił. Później trafił się jeszcze jeden i bardzo rzadki
borowik żonkilowy. Tym razem wiedziałem, że to on i go nie zrywałem. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko
prawdziwka rosnącego wśród opadłych bukowych liści. Niestety tym razem musiałem obejść się smakiem ale znalazłam króla w trochę mniej pięknych okolicznościach. Co z tego że w jeżynach - król to król😊 Potem trafiłem zmęczonego życiem
siedzunia, wyschnięte
podgrzybki i mnóstwo kęp wyrośniętych
opieniek. Myślę, że w listopadzie jeszcze do tego lasu wrócę. Bo warto. Choćby dla jednego
prawdziwka czy
ceglaka. Do jutra 😉