Dwie i pół godz. w lesie. Chłodniej niż w mieście w wyraźny sposób. Pachnie grzybami, ściółka wilgotna. Złote dywany z liści pod brzozami, brązowo-rude wokół dębów. W liściach nie sposób nic znaleźć, zresztą chyba za zimno. Grzybki w igliwiu pod sosnami. Jedna
kania, garść
opieńków, kępa
boczniaków (zostały do następnego grzybobrania, bo malutkie) 23
podgrzybki duże i malutkie, trochę pochowane w "cieplejszych" miejscach. Reszta to
gąski, wśród szarych i niekształtnych jedna
zielonka. Ktoś napisał, że dróżki jakby się wyprostowały przez brak liści, a las zmniejszył- to prawda. Spacer bajeczny!!!