Miałem jechać do Olesna kierując się doniesieniami grzybiarzy, ale zatrzymałem się przed Lublińcem. Myślałem sobie, że jakby co to przejdę góry, przejdę lasy, ale muszę znaleźć jakieś
podgrzybasy, a Lubliniec to miała być tylko kontrola, a tu zaraz po wejściu do lasu widzę
podgrzybek, zrywam i patrzę a tam pełno małych
czarnych łepków wystaje z mchu. Po chwili miałem już naliczone 20 na kilku metrach, po godzinie nie mogłem uwierzyć jak naliczyłem 70 sztuk. Wszystko młode na grubych nóżkach piękne okazy. W najśmielszych wizjach nie spodziewałem się tego, jak przekroczyłem ścieżkę i mówię trochę starszy las to pewnie koniec grzybów a tu 20 sztuk dorodnych grubasów. Nareszcie.... moje eldorado:- D jestem przeszczęśliwy. Po dwóch godzinach było 152 sztuki. Potem już pomału był powrót na ziemię. Myślę, że miałem super szczęście bo jak zacząłem trochę krążyć dalej po innym lesie to miejscami były pojedyncze
podgrzybki i rejony wielkich bezgrzybnych pustyni. w sumie 3,5 godziny i 211 wszystko czarno łepki i właściwie tylko jeden określony rodzaj lasu-sosnowy średni wiek drzew, poszycie z mchu, trochę jagodzin, w trawach też ale mniej. Chyba będzie jednak jakiś wysyp, może niepełny i miejscowy, ale jednak. Może dla niektórych to normalka ale ja nie znalazłem chyba jeszcze tylu grzybków w takim czasie. Ale jestem też przekonany, że można wejść w las 200 metrów dalej i znaleźć pojedyncze sztuki. Kończę uśmiechnięty:-) z poczuciem, że wreszcie coś mi się trafiło, choć też widzę po wpisach, że jest coraz lepiej. POZDROWIENIA dla maniaków grzybowych!