Nie będę się rozpisywać. Ostatni dzień roku... Ponoć jaki ostatni dzień, taki cały rok... Dlatego spędziłam jego część tak, jak lubię, w lesie... I to była decyzja... Nie dlatego, że w koszyku świeże grzyby... Dlatego, że las daje mi oddech, radość i spokój... I jeśli szaleństwem jest szukanie w końcu grudnia grzybów, to tak, chcę być szalona 😁😅 ( bardziej niż jestem 🤣). Jodly, buki i inne drzewa zastygły w odpoczynku... Ale las żyje, natura sobie radzi. I o ile, nie wkroczy tam człowiek z piłą, sama eliminuje to, co niepotrzebne. A właściwie potrzebne, bo drewno próchnieje, asymiluje się
z ziemią i powstaje po jakimś czasie nowe życie ( tak w skrócie oczywiście). Garść
kurek, garść trąbek, tak niewiele, a tak wiele... 😊. Nie o jadalniaki mi dziś chodziło, ale o sam fakt pobycia tam, gdzie lubię... A skoro kilka świezaków się znalazło, to pojechało ze mną do domu 😊.
Niech ten Nowy Rok przyniesie nam same dobre rzeczy, a stare niedobre, smutne - wyrzućmy do
śmieci. Zdrowie się również przyda, radość wskazana bardzo, szaleństwa zdeczko nie zaszkodzi 😁. I pogody Wam życzę - ducha i w naturze, aby sezon trwał cały rok ( no bo trwa przecież, no nie? ). Dziękuję Wam za to, że jesteście 😊. Wszystkiego najlepszego 😘