Podsumowanie sezonu.
Dorzucę i ja kilka zdań na temat minionego sezonu😊. To kolejny, bodajże czwarty sezon z dość suchą późną wiosną i suchym, upalnym latem oraz krótkim wysypem letnim i obfitym jesiennym. Przy czym główny sezon przesunięty na późny październik. Chyba pora zacząć się do tego przyzwyczajać.
Jak wyglądało to u mnie, niemalże w środku Zachodniopomorskiego?
Styczeń i luty to buszowanie w lasach liściastych w poszukiwaniu
zimówek. Wilgoci było pod dostatkiem, więc rosło sporo
ucha bzowego, trzęsaka pomarańczowożółtego i
płomiennicy zimowej.
Boczniaka mniej, ale to też była
kwestia raczej miejscówek a nie ich występowania. Wiosna to szukanie
smardzowatych. Niestety, mimo dość mokrego marca było z nimi kiepsko. Na obrzeżach lasu nie udało mi się nic znaleźć, w starym sadzie, w którym potrafiły pokazywać się masowo, znalazłam tylko jeden owocnik. Rozmnożyły mi się za to na działce napastniczki ( chyba stożkowate 🤔). Od trzech lat znajduję wiosną po kilka owocników na wyściółkowanej rabacie, w tym roku zaczęły przenosić się też na trawę.
Maj był bezgrzybny. Wtedy, gdy powinno padać codziennie, panowała susza, podobnie jak w czerwcu. Upał, wiatr i skąpe, punktowe opady nie sprzyjały rozwojowi grzybni. Dopiero w lipcu zaczęły liczniej pojawiać się
kurki, pojedyncze
borowiki szlachetne i
ceglastopore. Pojawiły się również w bukach
podgrzybki brunatne, gołąbki modrożółte i
muchomory czerwieniejące.
W sierpniu nastąpił krótki, ale bardzo obfity pojaw borowików- szlachetnych, krasnoborowikow
ceglastoporych i usiatkowanych. Moje grzybobrania, zwłaszcza latem, to zwykle 2-3 godziny. To wystarczało na zebranie pełnego kosza
prawdziwków. A zdarzyło się i tak, że był pełny kosz, torba a przede mną jeszcze kilkadziesiąt proszących o zabranie😄 I nóż poszedł w ruch ponownie, ostra selekcja, przycinanie, docinanie, układanie jak puzzli i darowanie życia flanelowej koszuli 😂 Piękne chwile! Ci, co mówią z przekąsem: "Emocje jak na grzybach", nie wiedzą, co mówią 😄 W tym też miesiącu pojawiły się licznie mleczaje sosnowe i
koźlarze pomarańczowożółte. Wciąż można było zbierać spore ilości
kurek, którym o dziwo, nie szkodziły upały.
Wrzesień grzybowo był bardziej skąpy- niewielkie ilości
rydzy,
kurek,
kań, pojedyńcze
prawdziwki i
podgrzybki. Październik wziął nas na przeczekanie. Długo nie było nic i wciąż mnie pytano: Będą? Ja nie wróżka, ale żeby pocieszyć i trochę zakląć rzeczywistość mówiłam,: Będą, będą, cierpliwości. I faktycznie w drugiej połowie października sypnęło obficie grzybem. Najpierw
podgrzybkami, później borowikiem (głównie w lasach liściastych i sosnowych, bo z buków wiało pustką),. Sypnęło obficie
maślakiem pstrym i
płachetką kołpakowatą,
maślakami sitarzami i zwykłymi, mleczajami i
muchomorami czerwonymi. Tych ostatnich były setki! A w listopadzie do gatunków letnich dołączyły późnojesienne-
gąski lisciowate i siwe,
wodnicha późna. I tylko
opieniek było jakoś mało. Mocne przymrozki zakończyły to grzybowe rozpasanie. Skończyłam sezon jesienny 24 listopada i jest to też mój rekord jeśli chodzi o najpóźniej znalezionego prawdziwka😊