Najpierw napiszę, że ten
borowik ze zdjęcia króluje sobie dalej. Do rzeczy, plan był jasny, pobudka 4:20, kanapki, jedzenie dla psiska, tankowanie i jazda. Powrót na obiad z rodziną, twierdzą, żem nieobecnym od 3 tygodni, coś w tym jest. Oczywiście zapomniałem o butach, w tył zwrot i 40 min w plecy. Koszyk średni, godzinka na dojście, 1,15 na wyjście i 4 godziny szurania po liściach zawidzianych w tamtym roku, jak grzybów nie było.
I jak, ano właśnie tak, jak chodzisz nic nie musząc i oczekując, to jest najpiękniej. Kosz i dwie siateczki zapasowe a w nich 80
prawdziwków, 25 ceglaczków które bardzo lubię, po kilkanaście oprószonych i najładnieszych
podgrzybków. O lesie będę dobrze pisał, bo Pan Zorro pisze żem płaczek. Miejscami przepiękny, miejscami … trudny:-). Pogoda świetna, chmurki, słońce, wiaterek, 12 stopni. Doznania fantastyczne, życzę każdemu takich, jestem zachwycony:-)