Paradoksy bytu tu. Już nie wiedziałem gdzie jechać. Koleżanka Nika rozbiła bank, ale bardzo daleko, okolice Warszawy -pewne towarzystwo, no i poleciałem tam gdzie zwykle, pochodzić po kolorowych bukach, grabach, brzozach. Ten wysyp przypomina pociągnięcie japońskim piórkiem, cienki i ciągnie się w nieskończoność. Do koszyka wpadło 250
rydzów, 70
borowików, kilka kozaczków, kilkanaście
podgrzybków i wreszcie 10 oprószonych ☹️😁.
Pogoda cudowna,
prawdziwki już normalne, pochowane, żadne byki. Cały duży kosz (15 kg) plus siateczka zapasowa. W lesie pusto, bajecznie,
rydze w jednym miejscu, niesamowity widok, Nostalgia, szum wiatru, spadające liście, takie tam. Pięknie.