Dzisiaj wyjazd rodzinny, tzn. synowa poprosiła, żeby Tośkę uświadomić grzybowo-leśnie. Wprawdzie 6-latka była już na grzybach, ale trzeba te rzeczy utrwalać. Wybrałem łatwy las i dający nadzieję na grzyby, mimo dziesiątek deptaczy i kopaczy
muchomorów, co się okazało częściowo słuszne. Mimo skomasowanego 5-osobowego ataku grzyby dostrzegałem w zasadzie tylko ja, oprócz może 3-4 wyjątków. Cóż, kilkadziesiąt lat praktyki. Grzybów mało, las dokładnie przetrzebiony, tym bardziej na koniec weekendu. Wyniku nie dzieliłem na 5 osób, bo gdybym był sam, to nazbierałbym więcej. Reszta w rozszerzeniu.
Najwięcej było
muchomorów czerwieniejących, zabrałem 8 sztuk. Tu uwaga: przy powtórnym przeglądzie w domu jeden okazał się
muchomorem plamistym ze skłonnością do naśladownictwa. To bardzo ważne przy zbieraniu takich gatunków, dobrze pooglądać grzyba, zanim trafi na talerz. Poza muchomorami znalazło się 8
ceglasi, 3
prawdziwki, 7
podgrzybków, 3
kozaki, 15
maślaków, 2
kanie. Dodatkowo kilka (5-6)
siedzuni, których nie wziąłem z powodów pragmatycznych - były tak poprzerastane ściółką, że smak byłby siedzuniowo- korowo - igłowy. Były
opieńki, zostały, bo czasu było mało. Z niezbieralnych trafiły się m. in. rzadkie łysaki wspaniałe, piękne łuskwiaki nastroszone i wiele innych.