Tym razem inny las, inny powiat, moje ukochane Świbie musiałem odwiedzić, bo tęskniłem. Ciężko było, bo najazd ludzi masakryczny. Jedną miejscówkę odpuściłem, bo zatłoczona, drugą mi wycięli do zera, to zostały te dalsze. Na szczęście miałem w bagażniku sprzęt ratujący życie, czyli hulajnogę. Zawiozła mnie raz-dwa, tylko ręce na tych leśnych drogach zrobiły mi się jak przy Parkinsonie. Nawet daleko od parkingu byli ludzie, jednak udało się nazbierać parę sztuk i to całkiem niezłych.
Prawdziwków 9,
podgrzybków 6,1
kania, 5
maślaków, 4 muchomory (jadalne). Od zeszłego roku wycięli hektary lasu.