Nic.
Krótki spacer po pracy leśnymi drogami (do lasu nie wchodziłem, nie ten strój). Przyznam, że byłem na 99 % pewien, że
maślaków na jutrzejszą, poranną jajecznicę nazbieram. A tu zonk, zero... I raczej nikt nic przede mną nie nazbierał, bo jakichkolwiek śladów brak. Pod moim poprzednim wpisem Ina napisała, że ma wieści iż w pasie nadmorskim padało. Potwierdzam. W maju padało naprawdę dużo, niemal codziennie. W czerwcu już nieco mniej, ale nadal deszcz nie jest rzadkością. Jednak pomimo tego grzybów brak... Nie wiem, być może to kwestia wiatru, który mniej lub bardziej ale wieje u nas praktycznie codziennie i szybko wysusza to co spadnie. Tak czy siak chociaż w lesie tętni życie to z grzybami cienko. Ja nie wiem czy to nie są efekty tzw. gospodarki leśnej. Sam widzę, że jeszcze 5-6 lat temu to jesienią tachałem z lasu dwa wiadra pełne grzybów i trzecie, małe w plecaku. Ale ostatnie 2-3 lata to już ciężko nawet jedno wiadro uzbierać, a nawet jak się uda to trzeba się nachodzić 2-3 razy więcej niż wcześniej. Pozdrawiam.