Dziś z siostrą miałyśmy w planie spacerowo-grzybowy chill w lasach z drugiej strony Łodzi:D Chyba wszyscy byli w Głownie, bo my w pięknych okolicznościach przyrody i pogody, przy braku komarów i innych grzybiarzy, co rusz trafiałyśmy na stadka
podgrzybków. Od malutkich do całkiem dużych, od pojedynczych po gromadki po kilkanaście sztuk:D Rosły pod drzewami, pod nogami, pod gałęziami, pod jagodami - wszędzie:D 90% zdrowych. Do tego 2 małe
borowiki, ale tylko kapelutki można była uratować i pojedyncze grupki
kurek.
Po napełnieniu koszyków odtrąbiono koniec grzybobrania i zabrałyśmy się za zbieranie jagód. W około godzinkę prawie 1,5 kg:D Zbieranie jagód szło nam tak dobrze, że jeszcze prawie setka
podgrzybków trafiła do grzybowej torby:D