W dzisiejszym szczególnym dniu postanowiłem w ciszy i w zadumie pospacerować w spokojnych leśnych pieleszach. Tym bardziej, że swoją obecność potwierdziła P. Vincentowa. Więc wybór padł na... Krupski Młyn ☺️. Dalej już na poważnie. Po podgrzybkowym falstartcie w Małych Swornych Gaciach, chciałem w końcu nacieszyć oko pełnym koszykiem, żółtozielonych nóżek zwieńczonych brunatno-brązową, mniejszą lub większą kopułką. Efekt przerósł oczekiwania. Było całkiem nieźle do momentu kiedy weszliśmy do sosnowego, niewielkiego młodnika. Po wyjściu z młodego lasku, droga na parking wydała się niekończąca ... bo z młodnika było żal wychodzić. W małym koszyku było 345. Koszyk XL pomieści sporo więcej (nikt nie miał ochoty policzyć 😁) I jeszcze siateczka. Pewnie zakręciłoby się koło tałzena 🤪 Pełne grzybiarskie spełnienie. Takim zbiorem mógłbym zakończyć ten sezon. Mógłbym, ale jeszcze nie 🤫