Piękna pogoda, więc trzeba do lasu. Tam czekają na nas piękne grzybki, świeże powietrze, cisza, stukanie dzięcioła. Godzina 9:30 wejście do lasu, a tam czekała niespodzianka dla niektórych kierowców, ale o tym w dopiskach. Widząc tyle stojących samochodów na parkingach i przy drodze, pomyślałam ile to będzie krzyków i nawoływań. Ale lasów w Krupskim Młynie sporo to i bractwo się rozeszło. W lesie spotkałam w odległości około 50 metrów jedną parę. Później w oddali widziałam jednego pana i za jakąś chwilę panią chyba miejscową bo miała rower. Cisza zupełna, słoneczko piękne promyki posyła......
.... w oddali słychać stukającego dzięcioła. I tak sobie chodziłam i co jakiś czas przykucnięcie aby zabrać grzybka do koszyka. Zdarzały się miejsca gdzie były pojedyńcze, ale i takie gdzie zataczało się ringi i to coraz większe ringi, a do koszyka wpadało po kilkanaście
podgrzybków. Nawet natrafiłam dosyć dużego
prawdziwka, ale tylko zdolny do pozowania bo cały zajęty (zdjęcie główne). Nie spiesząc się, małymi kroczkami nazbierałam ogółem 265
podgrzybków. Celem mojego dzisiejszego grzybobrania było to żeby się podzielić ze znajomymi. Tych których miałam na myśli zadowoleni z niespodzianki. Zostawiłam sobie parę takich większych do ususzenia. Więc emerytka dzisiaj nazbierała, to co było dla niej oczyściła i teraz się suszą i miała czas aby zrobić doniesienie. Jestem przekonana w 100%, a nawet więcej że ten czas pięknie spędzony. Człowiek oddany pięknej przyrodzie i w pełni zrelaksowany. Pisząc teraz to już nie pamiętam miłego ciężaru koszyka wracając do auta prawie 45 minut. Pozdrawiam wszystkich grzybniętych