Właśnie niedawno wróciłem... Uszargany, usmarkany, mokre kolańska i łokcie ale "łupy godne". Postanowiłem spenetrować najgęstsze krzaczory, jakieś młodniczki, trawska po pas i inne doły, i "bagienka", i nie zbierać niczego co nie będzie borowiczkiem. Matka natura wariatów rozumie, to oddała 37 prawdziwców, z czego 24 zdrowe jak
rydze. Dorzuciła czerwoniuśkiego kozaczka i powiedziała: szoruj do chałupy bo ciemno się robi i Cię wilcy zjedzą.. :))) W drodze powrotnej dorzuciłem sobie 2-3 maślaczki i parę
podgrzybków i "sialala"... :) A obrazek brzydki (z podłogi) bo się poszło bez aparacików.. :))