Po ostatnich grzybobraniach w rozmiarze mini zamarzyły nam się trochę większe rozmiary dodatkowo bez podziwiania masy wyciętych korzonków:D wybrałyśmy się więc z siostrą w nieznane. Pierwsza miejscówka - las sosnowy z liściastymi zaroślami, podłoże mchy i jagodziny, miejscami paprocie, trawy i jeżyn, więc czasami szukało się fajnie, czasami mniej. Efekt to 160 sztuk w dwie godziny. Większość to
podgrzybki w małych i średnich rozmiarach i stado
maślaków sitarzy. Te już zebrane w 99% zdrowe. W zaroślach mnóstwo jednak spleśniałych osobników, zarówno małych jak i dużych.
Ludzi niewiele mimo cudownej pogody.