dzisiaj tym wpisem rzecz nieciekawą zrobię- z pięknie pokolorowanej na pomarańczowo mapy Poznania, uczynię ją chyba niebieską. Ale tak się niestety w lasach składa, że alb o jest grzybów od groma, albo gdzie nie gdzie tylko sobie one rosną. I nie ma to żadnego naukowego uzasadnienia. Wszędzie pięknie mokro, nocka ciepluteńka była, rano z nieba mżawka popadywała- nic tylko wejść do lasu i kosą ścinać grzyba......
A to wcale nie jest takie oczywiste. Las obok lasu, a ich wzrost nie do przewidzenia. I dzisiaj ja też w lesie tak miałam. Po przedwczorajszym- szybkim rekonesansie- byłam święcie przekonana, że będzie w lesie rósł grzyb obok grzyba. A tu niespodzianka.
podgrzybka po prostu nie ma. Czasami zdarzyło się jakiemuś wyrosnąć, a to tak mi wyglądało, jakby grzybnia gościa na przyszpiegi wytypowała. Wyrósł taki, na grubej i wysokiej nodze i się dookoła rozgląda- jak to w lesie wygląda. Dalej podziemnymi kanałami widomość nadana; chować się, lub hurtem wyskakiwać. I bądź tu człowieku mądry co one tam pokątnie sobie postanowią? Dziś były tylko "czujki" rosnące gdzie nie gdzie. Udało mi się ich w lesie wypatrzeć sztuk 12. Dodatkowo domaszerowałam kawałek i sąsiedztwem brzózek się zainteresowałam. Jak na ich ilość- niewiele rosło sobie, to się całkiem spisały.
Koźlarze piękne na jednej nodze posadowione w ich towarzystwie występowały. Tych zuchów uzbierałam sztuk 6. A najlepsze na koniec sobie zostawiłam. Borowiki- szlachetne, piękne pod moimi dosłownie wyrosły stopami. Po prostu w dół spojrzałam i aż z zachwytu zaniemówiłam. Rosły sztuki 3 jeden zroślak i jeden solista. Zachwycona byłam, bo to znaczy, że znowu można zacząć na nie liczyć. Dodatkowo do palców mi się przykleiły maślaczki soliści w ilości 6 szt. Oj będzie z tego towarzystwa ambrozja dla podniebienia- pyszna pizza. Było czy nie niespełna dwie godzinki w lesie. Spacer, oczu wytrzeszczanie, zdziwienie brakiem
podgrzybka, a
prawdziwka pojawieniem- wszystkiego dziś w lesie doświadczyłam. Wszystkich grzybo-zapaleńców serdecznie pozdrawiam :)