Na godzinę słabo ale tak naprawdę 3/4 grzybów znalezione w godzinę. Chodziliśmy jednak długo po lesie stąd mała ilość wyszła średnio. W tym samym lasku co w sobotę przeoczone duże prawe, dodatkowo kilkanaście mniejszych. W innych buczynach zero prawych. Trafiliśmy natomiast na
czarne łebki. Praktycznie wszystkie zebrane w jednym lesie centralnie na środku. Poza tym sporadycznie
podgrzybki brunatne, poza jedną czteroosobową rodzinką. Nadal mnóstwo
kań różnych rozmiarów oraz różne
maślaki. Zaledwie 3 nogi robaczywe i to do połowy. Razem zebraliśmy 33 prawe, 44
czarne łebki, 16
podgrzybków brunatnych, 2
kozaki babka, 1
siedzuń, 1 kurę. Wzięliśmy też kilka garści młodych
opieniek - nieliczone do statystyki, bo można ją mocno podkręcić a wiadomo jak się zbiera
opieńki. Rośnie dużo
gołąbków żółtych i czerwonych oraz mnóstwo rozmaitych blaszkowych oraz moje ukochane
muchomory czerwone, niektóre pozbawione kropek. Podsumowując grzybów nie ma. Jak ktoś nie ma miejscówek a co gorsza myśli że wejdzie w las i w godzinę natnie to się grubo myli. Chyba że chodzi o
opieńki. Od soboty nie zauważyłam jakiejś poprawy. Tam gdzie nie było grzybów nadal ich nie ma. Fakt dzisiaj więcej prawych i więcej młodych, to samo
czarne łebki ale rosną tylko miejscowo. Najważniejsze że dzień wykorzystany na maxa, długi spacer w słoneczku, choć rano było tylko 3 stopnie i białe dachy. Wszystkie znaki wskazują że wysypu już nie będzie, choć prawe są teraz w tych miejscach gdzie były pod koniec sierpnia. Więc może jeśli pogoda pozwoli wyjdą też tam gdzie były we wrześniu. Brak grzybów ma za to jeden ale wielki plus - brak rozdartych pseudogrzybiarzy kopiących wszystko co spotkają. Pozdrawiam wszystkich którzy kochają las 😊