Miałam dzisiaj siedzieć cicho i nic w portalu nie donosić. Sprawiłam ja sobie bowiem dzisiaj taki spacerek sielski i anielski. Poszwędać się po zagajniku, nie za śpiesznie znowu, skupić się na tym co piękne, czyli dojrzeć
muchomorów, i tak prawie, że wszystko się udało. Fotek w lesie nie robiłam, bo to miał być mój dzień dla mnie tylko i dla lasu. I tak wszystko by mi się nawet udało, przejść przez moje zagajnikowe rewiry, tutaj podnieść maślaczka, i jeszcze może kawałeczek dalej, ale.............
Minęła moja chwila godzinna z lasem biegiem. Godzinka jak się na coś czeka ciągnie się niemiłosiernie, ale jak zajęć i ręcznych i wzrokowych cała chmara, to mija ona szybciutko jak z bicza strzelił. Maślaczków dzisiaj mniej zdecydowanie. Rosły i nawet grupowo, tylko odległości między nimi jakby się powydłużały. W sumie, po skrzętnym kniei spenetrowaniu uzbierałam dzisiaj- wagowo 1,45 kg a na sztuki biorąc 118 szt. Dodatkowo jakby pod nogami wyrósł mi jeden jedyny rydzyk. Ze spokojem moje zaczarowane rewiry opuszczać zaczęłam. Ale w tym samo siejkowym sosnowym gaju rośnie sobie brzózka, również samosiejka. Nigdy tam żadnych
koźlaków nie znalazłam, a tu patrzę pod moimi prawie że stopami roście piękny
koźlak. Niestety w pojedynkę.
koźlaków na swoich terenach od dawna nie widziałam. Jeden grzyb, a radość, jakby było ich z pół koszyka. Do tego wszystkiego, już na skraju lasu znalazłam 2 młodziutkie
podgrzybki. Jak dobrze pójdzie to jutro pojadę do prawdziwego sosnowego lasu. Może więcej tych oczekiwanych na naszym terenie grzybków już urosło, a ja jeszcze o tym nie wiem. Spacer przeuroczy, radość z tych trzech innej maści przeogromna i co najważniejsze moja nadzieja na grzybobranie bardzo wzrosła. Serdecznie i cieplutko Wszystkich Was pozdrawiam: ) Z grzybami do domu przyniosłam 3 zahibernowane komary. Nie wiedziały jak chodzić, albo latać..............