Las mieszany, piękne jodły, dęby i buczyny.
Kurki prawie 1 kg (od małych po większe od dłoni); 3 piękne zdrowe
prawdziwki (kapelusz jednego 14 cm); 1 śliczny, duży, zdrowy usiatek; 20+ zdrowych
ceglaków (podobna ilość zaczerwiona, małe 😱 i ogromne, zostały w lesie); 20+ zdrowych
podgrzybków brunatnych (wszelkiej wielkości, drugie tyle zaczerwionych lub spleśniałych zostało w lesie); 12+
zajączków (sporo zostało); 8+ ładnych
maślaków „sitaków” (ogromną ilość dużych, gąbczastych, zostawiłam); 3 średniej wielkości szmaciaczki; 1
kania, 1 zdrowy jak
rydz,
rydz 😉 i 4 purchaweczki na próbę.
Dużo
goryczaków. Nadal mnóstwo
gołąbków i
gąsek wszelkiej maści.
Opieńków nie widziałam, brak również śladów po zebranych, więc w tym lesie najwyraźniej sezon na nie jeszcze się nie zaczął.
Wypad do lasu z rana i jak zwykle ostatnio po 24 h pracy... więc znów blisko, żeby nie zasnąć nad kierownicą 🥴 a po przeczytaniu ostatnich wpisów (zwłaszcza Merry, no bo jak Ona mało to ja = się nic 😉 ) raczej perspektywa miłego spaceru, choć z deszczem w tle a nie grzybobrania... koszyk duży, tylko dlatego że służy również jako podpórka przy stromych podejściach 🤓... i obietnica że max 3-4 h łażenia a potem grzecznie do domu 😂
Tak było w planach. A potem...
Miało padać i miało być pusto w lesie 🙃 Nie licząc setek bio deszczownic 💦 niespodziewane rozpogodzenie, słońce i przepiękny, jesienią pachnący las 🤗 I grzybki. Pierwsza godzina nic, te najbliższe miejscówki puste i dodatkowo sporo grzybiarzy krążących bez przekonania z prawie pustymi koszami (brawo że bez reklamówek 😉)... z oddali słychać ryczące jelenie, w lesie mokro, na ziemi dużo starych i nowych liści do złudzenia przypominających wypatrywane z utęsknieniem grzyby i mnóstwo śladów po dzikach... ale cudny zapach mokrego lasu i słońce wyzierające zza chmurek rekompensuje brak boletusów i innych skarbów runa leśnego...
Potem niespodziewanie kurkowa kraina 😍 lecz gdybym nie zobaczyła tej jednej wystającej żółciutko z wysokiego mchu pod paprocią.. nie było by tych kolejnych kilkudziesięciu ( kilkunastocentymetrowe pieprzniki, pochowane tak w mchu że były kompletnie niewidoczne 🧐 ) i poleciało... potem jeszcze w kilkunastu miejscach rosły pojedynczo lub po kilka w grupie i różne, bo i te zółciutkie jak gęsie pisklaki i ametystowe, i nadal w kilku miejscach te pomarańczowe z czerwonej listy, i był pierwszy szlachcic i ceglaczki, pojawiły się brunatne podgrzybeczki, i inne
zajączki... kolonie
maślaków (te niestety w 90% nie do zebrania) wypatrywane
siedzunie... i kosz który miał być prawie pusty wypełnił się w 2/3 (a to naprawdę spory kosz jest 😁).
I oczywiście w lesie z 3-4 h zrobiło się ponad 7, z przerwami na popas i gapienie się na cudny las bezproduktywnie 🤣 czyli wzrok ponad poszycie, hen wysoko w korony, słuchanie treli ptaków i licznych dzięciołów pracujących z prędkością karabinu.. porykiwania jeleni (te dawały naprawdę mrożące krew w żyłach koncerty, działające na wyobraźnię samotnego grzybiarza..) i znów ponad 11 km... Szczęśliwa i wymordowana jak koń po westernie opuściłam las z nadzieją na szybki powrót 🤪
Acha, komarów brak, kleszczy chyba też, strzyżaki tylko 3 ściągnięte z twarzy (czepek i spray użyty zapobiegawczo już po wyjściu z auta ale raczej nie był konieczny). Śmieci w lesie co niemiara, nawet w takich miejscach że aż dziw 😤 następny wpis chyba zacznę: do kosza i plecaka zebrano: 50 butelek szklanych, 30 plastykowych 1.5 l, 20.... itd..) myślę że ludzie którzy czytają ten portal tego nie robią więc prośba nie trafi do właściwych ale proszę: LUDZIE OPAMIĘTAJCIE SIĘ I PRZESTAŃCIE ROBIĆ ŚMIETNIK Z LASU, PRZESTAŃCIE WRZESZCZEĆ I NISZCZYĆ WSZYSTKO CO WAM WPADNIE W ŁAPY. SZANUJMY SIĘ NAWZAJEM. 💚💚💚 PROSZĘ...
🌲🌳🌲