Znacie to dziwne uczucie, kiedy coś was ciągnie, siedzi gdzieś z tyłu głowy i szepce: lasss, lasss, lass...? Kiedy wbrew pogodzie, zdrowemu rozsądkowi, tudzież innym przeciwnościom popycha do wstania prawie w środku nocy i do podróży w jedynie słusznym kierunku 😉? Odzywa się zew natury czy obawa że cię coś ominie🤔 ? A może tęsknota za tym jedynym rodzajem ciszy, który tylko w pewnych miejscach jest możliwy ? Las odżył po deszczu. Porosty i mech nabrały wody, przestały szelescić pod nogami. Utworzyły miękkie dywany, w których grzyby (niejadalne) tworzyły jedyne w swoim rodzaju
wzory. Piach leśnych ścieżek sowicie namoczony, lepił się do butów. Grzyby jadalne chwilowo są w odwrocie, większość w wieku średnim i bardziej jeszcze dojrzałym, mało młodych. Dużo jest natomiast wszelkiej maści
gołąbków,
muchomorów, szczególnie plamistych,
gąsek pieprznych. Pojawiają się
gąski zielonki. Zauważalne są też kępki maślanki. Dziś był bardziej spacer i zbieranie grzybów 😊 i więcej czasu na kontemplację 🤲. Deszcz padał leniwie i z przerwami. Słychać było basowy ryk byka jelenia, niestety słychać było też strzały z innej strony lasu. Do koszyka trafiło kilka wyrośniętych
prawdziwków, sporo
podgrzybków, dwa
kozaki pomarańczowe, kilka
maślaków i jedna
kurka. Grzyby nasiąknięte wodą, ale o dziwo, większość zdrowa. Temperatura od godziny wyjazdu do samego lasu wynosiła 12 stopni, jakby zaciął się czujnik. Kilka dni deszczu i zapowiadane ciepłe dni + pełnia, mogą sprawić, że nadejdzie następny wysyp. Mokry las, bez słońca ma tajemniczy urok. Zapach zmoczonych igieł, ziemi a przy dróżkach niestety już przekwitłej macierzanki, lekko przebarwiające się nieliczne w tym sosnowym lesie drzewa iglaste, potwierdzają, że tak, jesień jest już oczywistością. Na pewno jeszcze wielu i tych wytrawnych, i tych, co nie powinni lasu w ogóle odwiedzać grzybiarzy przemknie między drzewami w poszukiwaniu swoich okazów, ale po tym nadejdzie czas, kiedy las w końcu odetchnie, zapadając (oby śnieżny) sen zimowy 💚🌳💤