Ceglasi kilkanaście,
kurek mnóstwo,
kozaki :), dwa
podgrzybki w niezłej formie - las bukowo - świerkowo - jodłowy i brzozowe zarośla
Jesteśmy codziennie, co najmniej 2 godziny w breńskich lasach. Codziennie constans - dycha na godzinę to uczciwe podsumowanie, choć gdyby przyjąć nowy przelicznik - czyli cztery
kurki na sztukę, to powinienem wpisać 50 ? a może więcej. Gorzej jest ich tzw. "zabraniem", bo rosną właściwie na pionowych, skalnych zboczach poprzeplatanych korzeniami drzew. Linki alpinistycznej, bloczków i karabinków nie mamy w ekwipunku ( jeszcze ) a bez tego nie ma szans na sosik kurkowy. Bo wejść na czworakach na kurkową miejscówkę to pryszcz. Problem zaczyna się wtedy, kiedy trzeba je zebrać. Musisz trzymać się dwoma rękami młodych drzewek, trzeciej ręki nie masz, a jeszcze wypadałoby zejść / sturlać się / spaść / zjechać ( niepotrzebne skreślić ) na dół bez uszczerbku dla ciała;). Tak więc
kurki ze zdjęć uwiecznione zoomem, a nie w kontakcie bezpośrednim. Tyle o grzybach, teraz czas na las..... a ten w breńskich dolinach - w stanie absolutnie idealnym..... wilgotny, pachnący, bez grama suszy. Wilgotne szlaki, szumiące strumienie w ogóle upał nie doskwiera, momentami, bliżej potoków - wręcz chłodno. Paskud latających brak, jakieś niedobitki leniwych strzyżaków, nie uprzykrzających wędrówki. Ludzi w lesie spotkaliśmy dwoje;) za dwie godziny, plus nasza trójca z obergównym;) tropicielem Rubikiem. Czyli święty spokój, idylla i rozkosz zamknięta w głębokiej dolinie. 15 minut od domu :)