24 godz., doba, a jakże diametralnie różna sytuacja.
Na początek, na 1,5 h, trafiłem do suchego zupełnie bezgrzybnego lasu. Tak, tak, nawet teraz potrafią być takie miejsca. Dalej, inny, niżej
położony las, też nieciekawy z mojego punktu widzenia, choć tam kosz
podgrzybkami można było zapełnić szybko. W końcu ruszyłem w młodnik sosnowy (żeby nie było, że wszedłem w szkodę, to drzewka były wyższe niż 4 m), co pozwoliło mi wrócić do domu z kilkunastoma prawdziwymi. Ale ze spacerem, rekreacją czy relaksem nie miało to nic wspólnego. Czysty survival. Pozytywne jest to, że słońce momentami przygrzewa jakby był to początek września. Mimo więc tego, że ranki są już z minusową temperaturą, to las powinien darzyć borowikiem jeszcze, jeszcze...