Okolice Rurki. Samochodów i ludzi brak. Grzyby też już te ostatnie- z przemrożonymi nóżkami. Rosły gdzie chciały, same lub z rodzinką. Suszarka już chodzi i obgotowane też już czekają. W lesie czuję trochę adrenaliny, ale przede wszystkim to potężny zastrzyk hormonu szczęścia-endorfiny- jak po kuracji. Również wtedy, gdy czytam wspaniałe wpisy Grzybiarza na rowerze, Tadeusza z Gdańska, Grzybowego kapelusza, Tazoka, Grzybiary i wielu, wielu innych. Cieszę się zawsze razem z Wami, a na filmikach łażę też z Wami. To radość, a kto chce bić tylko rekordy, to też można. Pozdrawiam Admina i grzybiarzy