Las mieszany 4 godzinny spacer. Około 12
podgrzybków. Bardzo dużo zbieraczy - bardzo mało grzybów jadalnych.
Dziś postanowiłem zrealizować dwa plany w jednym. Poszukać kamieni kopalnianych i skoczyć za miedzę w stronę jeziorek, o których pisał Tazok. Na grzyby specjalnie się nie nastawiałem bo pora była późna - wymarsz z osiedla Witosa o 12. Namiary na kamienia kopalniane wziąłem ze starych map. Myślałem, że GPS ułatwi zadanie. Myliłem się w lesie przy błędzie rzędu 50 metrów taki kamień jest nie do wypatrzenia więc na początku przeżyłem rozczarowanie bo we wszystkich siedmiu lokalizacjach znalazłem nic. Na pocieszenie las podarował mi jednego
podgrzybka. Skoro ta część wyszła średnio postanowiłem ruszyć za miedzę czyli w kierunku wskazywanym przez Tazoka. Tam było zdecydowanie lepiej - generalnie lasy po których chodzę rosną na zboczach które opadają w kierunku zbiorników wodnych. Przekłada się to na to, że po drugiej stronie miedzy jest wilgotniej co z kolei przełożyło się na większą ilość grzybów. Daleko za miedzę nie dotarłem - do pierwszego jeziorka, które ze względu na upalne lato (albo szkody górnicze) zamieniło się w łąką. Niespodzianka czekała mnie gdy postanowiłem wracać na azymut. W pewnym momencie, zupełnie nie wiem jak, trafiłem na zupełnie inny nieoczekiwany kamień kopalniany (z roku 1855). Reasumując: za miedzą jest całkiem fajnie, kamień kopalniany się znalazł a grzybów było w sam raz na jeden mały ostowany słoiczek (mały ale za to pierwszy w mojej karierze) - to była sobota na miarę pogody - słoneczna.