Prawdziwki,
podgrzybki,
ceglasie,
kurki ametystowe, piękne
rydze Czy tłumy grzybiarzy skutecznie wyzbierały grzybowe delicje ? Czy coś zostało jeszcze dla nas w breńskim lesie po niezwykle intensywnych dniach ? Niedzielne popołudnie - klasyka końca weekendu - wszystkie auta jadą dokładnie w przeciwnym kierunku niż my, dojeżdżamy na miejsce a tam aut jak na parkingu przed Auchan-em. Do tego zawody, a właściwie wyścigi leśnych koszykarzy, każdy zdyszany przemyka szybkim truchtem, każdy tacha ze sobą jak nie koszyk, to wiaderko..... "Bedzie lipa" myśli Sznupok. Dyskretnie zerkamy w zawartość koszy, tam bida z nędzą, normalnie jak na plaży w grudniu. "Będzie kicha" myśli Tazok. Ale przecież to juz godzina 15 we wrześniową niedzielę, a my nie przyjechaliśmy się tu nachapać jak żaby mułu, tylko spędzić miłe popołudnie w wyludniającym się już lesie. Gdzie idziemy ? Do "ławeczki" czy do źródełka ? Ganz pomada, chodźmy do skał i jaskini pod przełęczą salmopolską, tam będzie jeszcze spokojniej. Pierwsze kroki na leśnej ścieżce szybko weryfikują nasze zerowe oczekiwania. "So, rosno" jak mawia klasyk, troszkę pochowane ale "so", i to nie jakieś resztki z pańskiego stołu, tazokowy koszyk w mig wypełniał się pod dekiel, a spacerowy, sznupokowy kosz nie pozostawał mu dłużny. Spędziliśmy dwie i pół godziny, odwiedzili źródełko, sprawdzili czy salmopolskie skały stoją tam gdzie zwykle, ogrzaliśmy ręce herbatą podaną na ściętym pniu w "Cafe pod Bukami" i kolejny raz stwierdzili, że Beskidy to najpiękniejsze góry na świecie :) I do tego jakie kolorowe - u progu jesieni. Pozdrawiamy S&T