Kozaków grabowych nagrabiłam,
borowikami szlachetnymi koszyki uszlachetniłam, usiatków po uszy było,
zajączków się namnożyło,
maślaki modrzewiowe się trafiły i nawet
kolczaki obłączaste!! skądeś się napatoczyły, parę kur też zagdakało, a wszystko to dziś w częstochowskich lasach bukowo-grabowo--dębowych się działo:-)
Oj działo się działo, już dawno oko moje takich rzeczy nie widziało. Grabowych zatrzęsienie, do kosza tylko młode 83 sztuki powędrowały, ciemne, jasne, małe, średnie i duże, cienkie i grube - wybierać, przebierać i grymasić do woli można było. Do szlachetnych i usiatków fochów już nie strzelałam, te wszystkie w koszach lądowały byle tylko robali nie posiadały. O dziwo szlachetne - 54 sztuki- w większości "czyste" nogi i jasne umysły miały. Usiatkowane - 86 sztuk- pół na pół, jedne w całości, inne tylko w trzonach hodowlę protein uprawiały. W jednym miejscu na usiatkowy oddział geriatryczny trafiłam, 22 osobniki naliczyłam, żal było patrzeć jak niektóre już plackiem na glebie leżały, a żuczki widać było z radością w nich biesiadowały. Szczęście też ogromne i mnie spotkało, bo otóż pierwszy raz w życiu kociaki (
kolczaki) znalazłam. Wiecie jak się cieszyłam... prawie jak głupi gwoździem, obchodząc je w koło na czworaka "kociaki, kociaki! " krzyczałam. No niech by to kto widział - świr- niechybnie by o mnie powiedział:-) Fajnie po lesie dziś się chodziło, zero komarów, zero strzyzaków, jedynie pajęczyn dużo. Gdybym muchą była, ze sto razy zjedzona przez pająka bym była. Niejednokrotnie zaplątana w pajęczą sieć dzielnie walczyłam by z niej się uwolnić i nie dać się porwać jakiemuś tam "urlichowi von jungingenowi";-) No i te parszywce kleszcze, im goręcej tym ich więcej. Ale co tam "tylko" 6 sztuk tych wredzioli w porównaniu do ponad 200 sztuk grzybów... co nie?:D