Mówiłem Wam, że
ceglasie to moje ukochane i najurodziwsze na świecie modele do zdjęciowych sesji ? Pewnie, że mówiłem, a te majowe grubaśne, nie tknięte ślimakowymi zębiskami, zdrowiutkie – to po prostu kosmos. Z równie kosmiczną prędkością beskidzka przyroda wystartowała w tym roku. Zupełnie jak japoński ekspres Hikari – sześćset kilometrów w dwie godziny z Tokio do
Osaki. Na zboczach Równicy tymczasem – zawody sprinterskie
borowików. Pchają się na świat jeden przez drugiego. Kto pierwszy, kto wyżej urośnie Citius Fortius Altius. Majowe igrzyska grzybowej olimpiady.
Trzeba kuć żelazo, póki gorące. Dzisiaj mogę już to napisać, to nie była przechadzka zwiadowcza. To było prawdziwe, pierwsze grzybobranie. Koszyk w pracy, nożyk w pracy. Kolacja ze świeżych
ceglasi. Dwunastego maja. Bezbłędny dzień. Więcej na beskidzkiejsalamandrze. Link w pierwszym tazokowym dopisku.