Po czarkowym oczarowaniu czas na czeszkowe smardzowanie... Witam was serdecznie. Dzisiejszy słoneczny aczkolwiek rześki poranek upłynął w towarzystwie fauny i flory. Na przyleśnej łące pośród tańczących i krzyczących żurawi wesoło harcowały zające - dobry znak, wiedziałem, że ten dzień będzie dla mnie. Podbudowany wspaniałym widokiem skierowałem kroki w poszukiwaniu smardzowatych. Po zrobieniu kilku bezowocnych kółek w mojej magicznej miejscówce wkradło się zwątpienie - czyżby znów nic? Nie to nie mogło się tak skończyć - pod młodym świerkiem dojrzałem pierwszą naparstniczkę. Czeszki okazały się być dzisiaj bardzo wymagające - rzuciły mnie na kolana - kolejne sztuki pozwalały się fotografować dopiero po przepełznięciu przeze mnie pod gęstymi młodymi świerkami kolejnych kilkunastu metrów. Uwierzcie mi warto było dać się sponiewierać przez kapryśne czeszki, oj warto. W drodze powrotnej spotkałem jeszcze 2 razy po 2 sarenki i uciekający puchaty ogon rudzielca. Tak więc jestem wiosennie spełniony i z niecierpliwością już oczekuję na spełnianie letnie. Pozdrawiam.