Po drodze z pracy mam z pięć miejsc, które wyglądają na dobre na wiosenne grzybki. Dziś już miałem jechać do dom, ale w końcu mówię sobie na chwilkę tylko. Po wejściu znalazłem lasek smardzowy, ale w nim nic z jadalnych, aż tu nagle giga piestrzenice🙂. Za chwilkę na drzewie trapił się
boczniak topolowy, tzw. czapeczkowaty🙂. No i po takim początku to cały czas mówiłem sobie jeszcze tylko tu zajrzę, no i tak zeszło 1,5 godzinki. Na koniec na wyjściu trafiłem na
smardze.
Te były wyjątkowo wyrośnięte jak na obecny suchy sezon. W miejscu, w którym widziałem wcześniej piestrzenice tym razem nie było już nic. Braknie mi czasu, żeby zwiedzić te wszystkie miejsca. Nie wiem czy te piestrzenice to kasztanowate, czy olbrzymie, ale chyba te pierwsze. Nie będę próbował jeść😀. Pozdrawiam grzybniętych😀