Niebieski kolor doniesienia jest mylący, bo było kolorowo, a grzyby też się jakieś znalazły. Te w lesie zostawiliśmy nienaruszone, a te tortowe i marynowane.... Wiadomo :) Topienie Marzanny AD 2018 udało się wspaniale, jak zresztą wszystkie nasze spotkania. Słoneczny, chociaż zimny dzień zainaugurowali Grażka i Zygmunt, zaliczając bliskie spotkanie III stopnia z łaniami i koziołkiem. Nie wiem, od której byli na miejscu, ale pewnie jeszcze w nocy. Ach, ta zmiana czasu... W normalnych dziennych godzinach przylaskowa polana zaczęła się zapełniać grzybiarską bracią, leśnymi ludźmi zdecydowanymi radykalnie zamknąć tegoroczną zimę. Przyjechali jeszcze lawendowa, bazylia, arturo, młody Werter, sierotka marysia z mężem, Emil, dzidek i ja. Chyba nie zapomniałem o nikim? Najlepsze wejście miał oczywiście Emil, którego tort grzybowy przebił wszystkie inne smakołyki. Dzięki wspólnej pracy i talentowi artystycznemu wszystkich grzyboświrków powstała nasza Marzanna, w której zaklęliśmy całą naszą tęsknotę za ciepłą porą roku i nowym sezonem. po krótkim spacerze stanęliśmy nad brzegiem Małej Panwi, która chętnie przyjęła naszą ofiarę i poniosła ją gdzieś na zachód. Oczywiście zaraz zaczęliśmy szukać grzybów, na zdjęciach marne, bo marne, ale jednak efekty. Nad rzeką bardzo ładny zakątek, ze śladami pracy bobrów i pomnikowym wiązem (podobno, muszę to sprawdzić) o obwodzie około 5,5 metra. A potem to już grillowaliśmy, rozmawialiśmy, grillowaliśmy, rozmawialiśmy itd. Kto nie był, niech żałuje, bo ma czego. Kiedy następny raz? Pozdrowienia dla wszystkich i zapraszam do podzielenia się Waszymi wrażeniami.