Wielkopolska, miasto Poznań, co prawda późny już poranek, ale ja po świątecznym czasie, który powolutku ku końcowi ma się jedno jeszcze zrobić muszę.............. mianowicie życzenia szczere i serdeczne zawieźć moim lasom.............
Najpiękniejsze, rodzinne, cudowne w klimaty Święta Bożego Narodzenia pomaleńku dobiegają końca. Tak cudownie czas spędzony w rodzinnym gronie musiał w jakiś sposób zostać przemile zakończony. Jakże czułabym wielki Świąt niedostatek i niedosyt, gdybym rankiem nie postanowiła odwiedzić moich sosen. ZIMA. Powinna wedle kalendarza dawno się rozpocząć, ale ona jakoś o moich nizinach jak na razie zapomniała. Cisza, miasto śpi sobie jeszcze, za oknami słoneczko mnie wita, a na termometrze ponad 3 już na plusie stopnie. I tak w tym klimacie ja postanowiłam dłuższą leśną, ZIMOWĄ zafundować sobie wyprawę......................... Moje ukochane lasy- co tam u nich słychać, czy w porządku wszystko? Już nawet złudzeń żadnych co do panującego w nich klimatu nie miałam. Tak bliziutko miasta na spacer się wybrałam. Jak tylko bym się za siebie obejrzała, z daleka widać pasma szosy- jeszcze pustej szosy. Las powitał mnie bardzo świątecznie- bez zbędnych ozdób i ceregieli, ale za to naturalnym pięknym słonecznym blaskiem rozświetlony. Najpiękniejsze ozdoby nijak się mają w porównaniu z jego naturalnym pięknem w tym grudniowym słońcu. Dłuższą chwilkę mi zajęło jego podziwianie. Stanęłam oparta o pień dorodnej sosny, pod stopami pokłady brązowego już igliwia, wzrok a to po wierzchołkach, a to po mchach pokrytych opadłymi brązowymi liśćmi błądził, a to po szyszkach. Odwiedziłam tu i ówdzie rosnące golusieńkie brzózki. Jako, że gwiazdor dla mnie był łaskawy- chyba nic wielkiego nie przeskrobałam w mijającym roku- rózga w wigilię nie była w użyciu, - to postanowiłam na policzkach poczuć razy zadawane podczas przeciskania się w niewielkich młodnikach. Muszę przyznać ze skruchą, że najpierw ja po same uszy lasem się nacieszyłam, a dopiero w drugiej kolejności IM, moim ukochanym życzenia po kolei złożyłam. Drzewa w lesie nieruchome, słońcem rozweselone, uważnie słuchały. Główne moje życzenia dotyczyły ludzi z nimi obchodzenia- oby wszyscy je odwiedzali, ale z szacunkiem, i miłością. Śmieci po sobie z nich wynosili, oraz grzybków bez potrzeby nie kopali i nie niszczyli. Także drwale i myśliwi, oby je szerokim omijali łukiem. Dwie godziny w lesie przedeptanych 7 km. Radość i zadowolenie jakbym z kosz dorodnych z nich wynosiła grzybów. Co do tych ostatnich, to coś tam oko moje wypatrzyło- zimowo?- zimóweczki młodziutkie, oraz
ucho bzowe. Wypatrzone, sfocone i w lesie zostawione. A na sam deser po tym spacerze uroczym, nieopodal lasu, na rowie, całe stada pięknych wiosennych stokrotek. I tak śmiało ja powiedzieć mogę, że ten cudowny Świąteczny czas teraz dopiero mija dla mnie z sensem i pełnym dosytem. Serdecznie i Świątecznie Was wszystkich pozdrawiam :)