U mnie pierwsze przymrozki, dziś rano -4 na termometrze. Wczoraj powrót z Cmentarza przez las. Nic nie rośnie, jeden
podgrzybek w opłakanym stanie jak się okazało i chyba ostatni w tym roku?!.
Ale szok, idę ścieżką a tu nagle z lasu wychodzi całe stado... kóz razem z wielkim capem!. Było ich około 50 sztuk, nikt ich nie pilnował, były same. Przyszedłbym do tego lasu 5 minut wcześniej i bym się z nimi spotkał w lesie!. Szok a z tym wielkim kozłem już miałem kiedyś do czynienia, no nie tak do końca. Bo od tego miejsca w lesie około 1 km jest gospodarstwo i przejeżdzając rowerem ten kozioł (miał u boku dwie kozice) pochylił łeb i chciał wystartować!. Wsiadłem szybko na rower i odjechałem, ale fakt tam był płot z drutu kolczastego a w tym lesie nie było nic, ja na ścieżce a one wprost na mnie wyszły 50 metrów ode mnie!. Kurcze dobrze, że nie dotarłem tam parę minut wcześniej. Normalnie szok zobaczyły mnie to skręciły w prawo i poszły na łąkę poobiadać co się da. Ja zawróciłem, w zamiarze miałem obejść ten las, ale one właśnie tamtędy by mogły wracać i znów byłoby spotkanie. Wiem kozy niegrożne, ale ten cap!. >>> https://youtu. be/0_cHZeFpccE <<<