Od mniej-więcej dwóch tygodni jestem zadowolony. Tak nie do końca, bo to co niektórzy wyprawiają w lesie woła o pomstę do nieba! Ostatni, sobotnio-niedzielny wypad przyniósł efekty w postaci setek grzybów. Obrodził
borowik ceglastopory, szlachetny a i górskiego się trafiło kilka sztuk. Do tego
podgrzybek brunatny,
szmaciaki (na dobra -
siedzunie,
rydze i
maślak zwyczajny. Po raz pierwszy też, przekonałem się o prawdziwości tezy, że
prawdziwki i
muchomory czerwone rosną razem. Mało tego razem! Było dosłownie tak, że
muchomor był zrośnięty z prawdziwkiem! Niestety, telefon został w samochodzie i nie zrobiłem zdjęcia. O te ostatnie zbiory drżałem, bo widząc ilość wchodzących do lasu ludzi, zaparkowanych wszędzie samochodów i słysząc pohukiwania nawołujących się amatorów grzybów - byłem pewny, że zostaną mi przysłowiowe "ogonki". Jednak tam gdzie byłem, nie zastałem nikogo a zbiory byłe bajkowe. Wynurzający się z mchu kapelusik o średnicy 5-7 cm okazywał się kapeluchem o średnicy 15 cm, zrośniętym z dwoma innymi, których w ogóle nie było widać. Wczoraj pojechałem na motocyklu i w powrotnej drodze dowiedziałem się co to znaczy czuć deszcz przechodzący na wylot od brzucha po kręgosłup. No cóż - zbiory były nawet tego warte!