Prognozy przepowiadały u nas ok. godz. 17 intensywne opady deszczu także trzeba było się streszczać. Po smacznym obiadku niedzielnym ok. 14 wypad do lasu w swoje znane już miejscówki. Szczerze mówiąc to nawet nie pojechałem specjalnie na grzyby, tylko żeby się przejść po lesie, ale koszyk zabrałem w nadziei... :) W lesie roznosi się ten niepowtarzalny zapach i panuje błogi spokój. Jak to często bywa w naszych pięknych beskidzkich lasach po deszczu często można spotkać salamandry, spotkałem tych pięknych zwierząt chyba z 15 osobników! Jednak deszcz nie wytrzymał do 17 i już po 15 zaczęło siąpić z nieba. W lesie żadnych ludzi, ci mało odporni i ci z "cukru" pozostali w domu! W lesie niezaprzeczalnie rozpoczął swoje panowanie rodzaj Amanita w całej palecie barw: czerwone, plamiste i cytrynowe oraz mnóstwo jest też innych "trujaków". Nawet nie chce mi się rozpisywać nad chamstwem ludzi, którzy dla przyjemności (chyba?) niszczą
muchomory czerwone, które teraz są wyjątkowo piękne i liczne - SZKODA SŁÓW!!! Przez niecałe 3 godziny koszyk zapełnił się niemalże całkowicie. Najwięcej ceglastych, teraz już tylko duże i dojrzałe, bardzo mało "młodzieży", wyraźnie ten gatunek przystopował; kilka pięknych i zdrowych
prawdziwków, parę młodych
kurek, 4 piękne osiczaki, parę
podgrzybków złotawych i brunatnych, oraz 6 sztuk
borowika górskiego - te widywałem sporadycznie, ale dopiero teraz zdecydowałem się na zbiór. W drodze powrotnej do samochodu z nieba wypadł jakiś niewidzialny korek i zaczęła się ulewa. Znów człowiek odpoczął od codziennego zgiełku, można zaczynać nowy tydzień. Pozdrawiam Serdecznie!