Witam :) czy było warto jechać łącznie 300 km? :) dla Nas TAK dla innych może nie. Jeśli ktoś nastawia się na żniwa to niestety nic z tego. Grzyby trzeba szukać, o żadnym wysypie nie ma mowy. Znalezione
prawdziwki to średniaki (ale wyjątkowo wszystkie zdrowe), dużych nawet nie ma co ruszać choć jest ich bardzo mało. Zaskoczył nas brak pociętych nóg (może to wróży dopiero wysyp
prawdziwka). We wrzosach pojedyncze i niekoniecznie zdrowe. W choinki nie ma co wchodzić-brak. Najładniejsze znaleźliśmy w mchu i na obrzeżach zagajników. O podgrzybkach można pomarzyć (a te znalezione aż kapały od wody- w lesie bardzo mokro). Teraz kolej na to co nas ucieszyło-
kozaki :) Piękne pomarańczowe, lubuskie
krawce :) i niespodzianka-nie wszystkie były zdrowe. Wielkie ilości
kozaków babka znaleźliśmy w młodych brzózkach ale nawet te najmniejsze były zarobaczone (trzeba uważnie ciąć całą nogę). Jest bardzo dużo
sitaków i
maślaków brązowych (jeśli ktoś zbiera-będzie uradowany). Ogólnie wśród całej menażerii do domu przywieźliśmy to co w koszach (już przebrane w lesie) czyli:
prawdziwki-40 sztuk,
kozaki pomarańczowe-30 sztuk,
kozaki babka-20 sztuk,
podgrzybki-10 sztuk i na koniec 5 ładnych dużych
kurek. W drodze do domu zahaczyliśmy o Krępnicę (koło Dąbrowy Bolesławieckiej) a tu inny świat. W lesie sucho a po godzinie przy wielkim wysiłku znaleźliśmy 4
prawdziwki (też średniaki) ale tylko kapelusz nadawał się do wzięcia. Z całej wyprawy najbardziej zadowolony jest mąż-miał dziś swój dzień a ja chyba dziś do towarzystwa :) Czy warto się wybrać?... sami zdecydujcie… tło do zdjęć jest boskie :) Pozdrawiamy wszystkich