49
prawdziwków, parę
kurek,
maślaków,
podgrzybków zajączków i
Kań.
Kań było dużo, ale nie brałam. Po południu o 15:00 godz. zdecydowałam, że jadę. Po godzinie byłam w "moim" lesie. Pierwsza miejscówka- guzik, tylko 3
prawdziwki-polana wśród łąk, dęby lużno rosnące, rozłożyste sosny. Pan wynosił właśnie czerwone
krawce w garści. Nie było już czasu za wiele. Kolejna miejscówka, pod wsią. W oddali mignął mi grzybiarz i szybko schował się między sosny. Brzegiem pola przy lesie pojedynczo i grupami
prawdziwki, prawdziweczki. Pod sosnami w gałęziach, pod brzozami w liściach, przy polu w trawie i w jeżynach. Najpiękniejsze
prawdziwki piaskowe niespodziewanie wyrosły na świeżo zaoranym polu. Zrobiło się za ciemno. Dwie
sarenki widziałam 3 razy. Nieśpiesznie podbiegały na mojej drodze. Plecak i kubeł- pełne. O 19:00 szczęśliwa wróciłam do pojazdu.