W miniony "łykend" przekonałam się, że i grzybobranie może być koszmarne. Co to działo się w tym lesie! Najazd hunów jaki czy co? Matko...! Za każdym drzewem czaił się Janek, Franek, Józek czy Alojz, Hela, Jola albo Halina. Dla mnie nie starczyło już drzew. Osaczona z wszystkich stron, próbowałam uciekać, ale nie było za bardzo gdzie. Teraz to do lasu pampersy trza zakładać, no bo jak inaczej... w majty?! i do butów niech leci? Chłopy to jeszcze, ale baby?... przerąbane mają. A las!... Nie do poznania. Totalna degrengolada:- ( Ech... my Polacy. Jeszcze wiele wody w rzekach upłynie zanim zrozumiemy, że wyrażając stosunek do przyrody, wyrażamy stosunek do samych siebie. Na każdą miejscówkę, co do której miałam uzasadnione nadzieje, docierałam oczywiście za późno, ktoś już mi je odebrał, ale nie bezpowrotnie... chyba. Następnym razem postaram się o rewanż i myślę, że się odkuję. Mimo tak ogromnych utrudnień, coś tam jeszcze udało się wypatrzyć i do koszyka wsadzić. A mianowicie: 64
prawdziwki, 29
ceglasie, 25
podgrzybków, 1
kozak czerwony, 1 babka, 1
zajączek, garść
kurek i 2
kanie. I to by było na tyle. "Gdy tylko blady świt rozświetli dzień wrześniowy, ruszają jak jeden mąż, grzybiarze do lasu na grzybowe łowy I cisza jest tylko pozorna, bo choć powietrze nawet nie drgnie, to w kniei toczy się wojna, kto pierwszy grzyba zetnie Każdy kosz przy sobie ma, w ręku noża zimna stal - ruszyli. W oku iskra już się skrzy, gdzie tu rośnie jakiś grzyb. Przeszukują leśne runo, wściekłe grzybów poszukując Proszę mi nie wchodzić w drogę, bo po mordzie mogę dać. Póki kosz nie będzie pełny wojna trwa. Ręce do góry grzybku! A gdy słońce stanie już wyżej i gdy właściwie jest już po wszystkim, zwycięzcy wynoszą pełne kosze, a przegrani zbierają jeszcz niedobitki."
Ten fragment piosenki kabaretu Jurki dedykuję wszystkim grzybiarzom;-)))))) Cześć!😁😁😁😁😉