Witam wszystkich pozytywnie nakręconych Grzybiarzy. 5.15 telefon "jedziesz na grzyby?" moja odpowiedź "daj mi chwilę żebym się zebrała"
Około 6.00 razem z ojcem, piłam kawę u ciotki która też miała z nami jechać. 7.00 jesteśmy na miejscu, widok 10 samochodów i myśl o masie ludzi w lesie, nawołujących się jak jelenie na rykowisku, KOSZMAR. Głęboki wdech i ruszam do lasu, szelest liści i świeże powietrze nic bardziej przyjemnego, a do tego pierwsze stadko
prawdziwków, młodziutkich. Trochę głębiej w las, kolejne zdobycze, przyklękam na jedno kolanko, podnoszę jednego, drugiego i słyszę " dzień dobry" odpowiadam tym samym, Pan zagaduje mnie, mi głupio rozglądać się za grzybkami, a towarzysze Pana (grzybiarza) przeczesują moją miejscówkę, podnosząc i podnosząc moje grzybki. Dobra taktyka, jeden gada a dwóch zbiera. Pozdrawiam PANÓW. Po mimo takiej sytuacji i tak wyszłam z pełnym koszem.
W sumie miałam ok. 100
prawdziwków, 26 kozaczków, 25 ceglastych i kilka przerośniętych
kurek.
Taty oraz ciotki nie wliczałam do statystyk, ale kosze też były pełne.
Hura, mój pierwszy wpis, mam nadzieje że się udał :)
POZDRAWIAM I PEŁNYCH KOSZY ŻYCZĘ.
PS. Brakuje mi bardzo wpisów Pana Pawła Lenart, chciała bym coś ciekawego przeczytać :)