Po wczorajszych gościnnych zwariowanych podgrzybkowych wojażach na sosnowej monokulturze dzisiaj odpoczynek w swoim liściastym lesie. Krótki niespełna 2 godzinny spacer w ciszy i spokoju (bez biegających w kółko i wrzeszczących homo sapiensów) zaowocował 22
borowikami szlachetnymi, 22 ukochanymi czerwonymi. Dodatkowo około 50
podgrzybków (zbierałem dzisiaj tylko młode "słoikowe" osobniki) i około 5 litrów młodziutkiej
opieńki, która zasypała świerkowe karpy i młode brzózki. Podsumowując weekend: wybieram 20 czerwonych w ciszy sam na sam z naturą niż nieskończone ilości
podgrzybka w towarzystwie ludzkiej dziczy. Pozdrawiam.