Jako, że zebraliśmy resztki
prawdziwka ze swoich miejsc w Glince, a zostało trochę czasu, no to zrobiliśmy desant w inne miejsce, w zasadzie całkiem dziewicze. Ponieważ W okolicach Rajczy "mój las" chyli się ku upadkowi, znowu trzeba szukać nowych miejsc i takowe wypatrzyłem kilka tygodni temu, jak nic nie rosło. Przyszło więc sprawdzić, czy poza ładnym wyglądem, będą również ładne grzyby. Na podejściu rosło trochę
maślaka,
kurek,
rydza i
podgrzybka do wzięcia, były też
prawdziwki, ale wszystkie stare. Ale gwoździem programu miały być brzózki. Początkowo, niemrawo, pojedynczo stawały do apelu różnej maści
kozaki - babka, szare i czerwone. Gwoździem programu było miejsce 3 x 3 m i 30
kozaków czerwonych, z pojedynczymi szarymi. Pod każdą brzózką cosik rosło. Grzyba było tak dużo, że zbieraliśmy tylko młode i średnie, wszystkie większe, nawet zdrowe, zostały w lesie (ten największy na zdjęciu też rośnie dalej), a na końcu, tych większych nawet nie dotykaliśmy. Kosz napełnił się w mgnieniu oka, więc w pewnym momencie padło hasło "zamknąć oczy, biegiem w dół". Inaczej się nie dało - ileż można grzyby kroić (i tak prawie połowę jedzą sąsiedzi). Tak więc grzyby są, miejscami w sporych ilościach, ale też przeszliśmy spore połacie be ani jednego. Liczba grzybów jest podana na 1 osobę (zbierały dwie) i fakt, że większość czasu "nie zbieraliśmy" (bo nie nic było).