Ten wyjazd mieliśmy zaplanowany i trzeba było wiele zrobić, żeby wygospodarować dla siebie cały dzień. Pojechałam na grzybki, do naszych ukochanych lasów z moim bratem. Pojechaliśmy w miejsca, które wiąże z pobytami ze swoją już nieżyjącą żoną. Tam chcieliśmy spędzić czas z sobą, dla siebie i dla wspomnień. U wrót lasu - krótki postój na poboczu i rzut okiem na całość. Las- sosna poprzetykana świerczkami młodziutkimi, z mnóstwem wszelakich zagajników i brzózek. Mech z jagodzinami, gdzieniegdzie samo -grubą warstwą leżące igliwie, kwitnące kępami wrzosy. No i oczywiście przepięknie upstrzona blaszkowcami ściółka. Kolory- cała możliwa paleta- od bieli, żółci, czerwieni, bordo, po brązy. Widoczne wszystko z daleka ucieszyło niezmiennie. Las cichuteńki, brak ptasich śpiewów i samochodów też. Pojechaliśmy na leśny parking i na grzyby. Początek - spore rozczarowanie- sądziliśmy, że jesienne okazałe
podgrzybki będziemy cięli kosą. Ich po prostu nie było. W tygodniu zbierałam spore ilości - do 100 szt w 2 godz. Pochodziliśmy, znajdowały się i piękne młode okazy na grubych nóżkach, ale malutko. Większość mijanych nie nadawała się do naszych koszy. Decyzja szybka- obrzeża, dukty, brzózki. Decyzja bardzo trafna. Tu chodząc koło siebie, jak na spacerze, co rusz schylaliśmy się po świeżutkie, młodziutkie koźlaczki. Całe zdrowe łącznie z nóżkami. Tych wyrośniętych nawet nie tykaliśmy- zostawiając je do dalszej leśnej egzystencji. A tych zostawionych było bardzo dużo. Kożlaków nazbierałam około 100 szt w całej gamie kolorystycznej od bieli poprzez beże szarości, brązy po pomarańczowe.
podgrzybków- tak przy okazji też trochę się nazbierało- po przeliczeniu 62 szt. Do tego 2 dorodne
borowiki, trzy wyrośnięte zostały w lesie. Mało ich było, ale cóż, dobre i to. Natomiast uraczyliśmy się kurkowym eldorado- kosą można było ciąć. Piękne, wyrośnięte, cudownie wyłaniały się całymi grupami a to z mchu, a to spod brzozowych liści. Całe polanki żółtych pięknych
kurek. Po kurkowe maluchy i średniaki nawet się nie chciało schylać. W lesie przedeptanych 8 km. Postoje po każdym zebranym koszu na kawkę i pogawędkę. W sumie w lesie 5 godzin. Parkingu i miejsca nie zmienaliśmy. Za każdym nowym kursem zmienialiśmy jedynie kierunek. Na foto moje zbiory w koszykach, do tego dochodzi jeszcze torba eko. Na foto- 2 koźlaczki to ja z moim bratem. Zbiór ich podzieliliśmy- jeden wylądował u brata, a drugi u mnie. Dodatkowo brat zebrał 2
siedzunie sosnowe. Mnóstwo było pięknych młodych
maślaków pstrych- nie zbieraliśmy- brak miejsca, oraz
maślaka zwyczajnego- też nie braliśmy. Rodzeństwa lubią spędzać czas z rodziną w domu przy kawce- my uwielbiamy kawkę i pogaduszki w lesie na grzybkach. Radość z czasu w lesie i zbiorów przeogromna. Nie doszusowałam do Andre, czy WBożenki, ale i tak było pięknie. Serdecznie pozdrawiam wszystkich zagrzybionych portalowców i Panem Markiem nz czele. Teraz - z uwagi na grzybki- braknie czasu na wpisy i dopiski, za co z góry serdecznie przepraszam. Serdeczności i życzenia pełnych koszy - od grzybiaryW- :))))))))