dzisiaj po południu na godzinkę do lasu. z godzinki zrobiły się ponad dwie bo... ale po kolei. coś czuję, że wkrótce będzie dobrze. wilgoć, ciepło. prawe pomału się pokazują. i wreszcie także całe i zdrowe. tak z 70%. do statystyki nie wliczałem
kurek,
maślaków i
kozaków w sporych ilościach. lasy mieszane. Zmokłem tak jak jeszcze nigdy na grzybach. burza pojawiła się bez zapowiedzi zupełnie. waliło piorunami. lało, że świata nie widać. wyszedłem na drogę (żeby nie pod drzewem). no i czekam aż przejdzie. potem w jakieś suche ciuchy, na bzyka i wio do domu. No ale nie ma tego złego... zmoczyło tez las, a w garnku gotuje się właśnie borowikowa zupa mojej Mamy - palce lizać. czekając na konkretny wysyp, z przemkowskich lasów donosił nierob.