© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Od rana było wróżenie z fusów- miało być- bo z powodu braku takowych musiałam zrobić analizę. Analiza przy kubeczku rozpuszczalnej kawy- stąd brak fusów- i tak za wyjazdem przemawiało to, że drogi w niedzielę puste rano- trochę późnym rankiem, bo się zaspało i trochę późno wstało- natomiast przeciw przemawiał fakt, że z kolei w lesie na brak towarzystwa nie będę mogła narzekać. I tak długo nie myśląc - wiedziałam że taka będzie jedynie słuszna decyzja po ostatnich pięknych opadach deszczu - rzut okiem na termometr i niebo i do samochodu i do lasu. W lesie o dziwo nikogo- w każdym razie na początku pobytu. Las - sosna, zagajniki świerkowo- sosnowe, brzozowe, troszkę innych liściastych- różnorodny- przepięknie powitał mnie swoimi cudnymi zapachami, aromaty igliwia, jeszcze mokrej ściółki, a to wrzosy, a to wysoki napity, miękki jak dywan mech. Inaczej wśród zagajniczków brzozowych, a inaczej w pięknym, dostojnym lesie wysokim. Na dzień dobry znalazłam 2 piękne podgrzybki- grube nóżki- myślę sobie - będzie dobrze. W wysokim lesie mnóstwo blaszkowych wszelkich typów i kolorów- muchomory, gąski, gołąbki, purchawki, goryczaki, krowiaki. Naprawdę widok przepiękny- widoczne całe skupiska i pojedyncze z daleka. Następnie prawie przez godzinkę poza kurkami, nic w moim koszyku nie wylądowało. Klapa- myślę sobie. W zagajnikach pojedyncze ptaszki naigrywały się z moich poszukiwań. W pewnym momencie, przy leśnym dukcie wśród brzózek- zaczęło się- znalazłam idąc wolniutko 21 pomarańczowych koźlarzy różnego wzrostu i 1 pięknego- zdrowego- BOROWIKA. Dozbierałam kurek- łącznie ok 0,5kg -liczyłam duże sztuki- 60 i trochę mniejszych.. Znalazło się też towarzystwo innych grzybiarzy. Dozbierałam jeszcze 9 podgrzybków. Raptem zadzwonił telefon. Skupiona na lokalizacji telefonu, nie zauważyłam jakiś gałęzi i jak długa padłam na ten pięknie nasiąknięty wodą mech. Po prostu miałam z lasem bardzo bliski kontakt i to całą osobą. Szczęście moje, że akurat tam nie rosły sobie jagodziny- dopiero bym wyglądała. I tak ściółka mokra, więc kolana jasnych spodni całe w szaro-zielonych plamach- wyglądałam jak bym do lasu po kolanach przyszła. Dodatkowo- wszystkie z takim trudem wyzbierane grzyby rozsypały się z kosza pięknym wachlarzem. Nie wiem czy przez ponowne zbieranie mogę je policzyć podwójnie? Żartuję oczywiście - sztuka to sztuka- i tak kurki podzieliłam przez 4. Co zepsuło mój cudowny pobyt? - ano poprzedni grzybiarze. Że byli, to widziałam po resztkach zebranych kurek i koźlarzy. Te cudownie kolorowe leśne grzyby - powyrywane całymi kępami- np. piękna kępa 3 muchomorków, podeptane, pokopane. Widok okropny. Na plus mogę dodać to, że w lasach czysto, żadnych śladów cywilizacyjnych odpadów, parkingi czyściutkie. I tak po 3 godzinach i 4,5km wolniutkiego spaceru - musiałam z lasem się rozstać. Pobyt uroczy, baterie naładowane, stres wyładowany, koszyk prawie zapełniony, spodnie już wyprane- oby tak dalej. Pozdrawiam serdecznie całą brać grzybiarską - Darz Grzyb:)