Gdy przeczytałem wpis Janko ze świętokrzyskiego z koszami pełnymi dorodnych gęsi nie mogłem spokojnie spać i gdy tylko stopniała śnieżna pieżyna poprułem na swoją najlepszą miejscówkę sprawdzić czy coś przetrwało kilkunastodniowy atak zimy. Po drodze gdy jechałem zaczęło padać a ciuchy od deszczu zostały w garażu. Biłem się z myślami czy nie zawrócić lecz na szczęście serce wygrało z rozumem i o dziesiątej zacząłem przeszukiwać sosnowe zagajniki. Wytrzymałem ponad dwie godziny pomimo że przemoczony ale szczęśliwy wracałem do auta z koszyczkiem pełnym grzybów, w którm wylądowała głównie wodnicha oprócz niej ponad czterdzieści wypasionych zielonek. Powodzenia dla wszystkich pozytywnie grzybniętych i zarażonych lasem. Pozdrawiam.