Poranek zimny, ponury, ale o dziwo dzisiaj bez szronu. Ogólnie paskudnie, ale wolny dzień kusił wyjściem do lasu. Po śniadanku, bez pośpiechu wyruszyliśmy do lasu. O 11 byliśmy na miejscu i o dziwo na parkingach i przy drodze bardzo dużo samochodów. Wrocławianie się dotleniają!!! czytaj koszyki w ręku i podążają w las. Liści na drzewach jeszcze mnóstwo, trawa zielona, mech bardzo tylko temperatury już nie te. Jednak nikomu, to nie przeszkadza. Weszliśmy w las i po kilku krokach
podgrzybek,
kania,
podgrzybek,
zielonka,
opieńka,
kania itd...... Weszłam w mój młodnik a tu 5
ceglastoporych borowików, zdrowych jak byki stało pod choinkami i czekało na mnie!!! Ogólnie grzybobranie BARDZO UDANE. Zdjęć nie jest tyle co zwylke, bo aparat nie lubi takich temperatur i się na mnie pogniewał. Koszom zrobilam zdjęcia już w domu. Teraz trochę statystyki: 5
borowików ceglastoporych, 28
kani, 132
podgrzybki, kilka
opieniek, kilka
zielonek. JUTRO JADĘ PONOWNIE, ale w drugą stronę lasu tam, gdzie mało kto dochodzi bo teren jest bardzo podmokły. Zarzekałam się już koniec sezonu, nawet napisałam pożegnalny post, ale niestety nie dotrzymałam słowa i dobrze, bardzo się cieszę bo kocham las i grzyby, a spacer po lesie to super przyjemność. Pozdrawiam wszystkich, u których już spadł śnieg i nie mogą się cieszyć z darów lasu, jakie my mamy na Dolnym Śląsku. Borowinka