Jeśli ktoś z Was wymyślił sobie, że wystarczy przyjechać do wybranej, beskidzkiej doliny, zaparkować samochód, wejść do pierwszego lepszego lasu, i do tego wyobraża sobie, że nazbiera pełny koszyk to …. Ma stuprocentową rację. Zanosiło się, że w końcu będziemy cieszyć się dzisiaj pięknym złoto jesiennym dniem, więc bez pospiechu, po śniadanku przyrządy celownicze nastawiłem oczywiście na Brenną. Celem wycieczki – moje sekretne „salamandrowo” w dolinie bo po: primo - mokro, secundo - chłodno, i tercjo - mglisto czyli idealnie. Poszukiwanie płomiennych księżniczek, to jednak loteria, na której mój dzisiejszy los okazał się być pusty. Za to dopisały aż za bardzo -
podgrzybki aksamitne (
zajączki ) i złotawe w na prawdę sporych ilościach które śmiało kwalifikują do uzycia słowa „wysyp”. Aksamitne w całej krasie - od mikrusów z
czarnymi łebkami ledwo co wyklutymi spod ściółki, przez smakowicie wyglądającą octową młodzież, aż po dorosłe, i co bardzo cieszy w 90 % zdrowe owocniki. Rosną dosłownie wszędzie, we mchu, na ściółce, w liściach, w jagodach. Poza tym sporo
podgrzybków złotawych, im większe sztuki tym mniej zdrowych, jedna!
kurka i całe mnóstwo róznych innych grzybków nienazwanych z racji nieprzydatności kulinarnej. Ostatecznie znowu szturmowo-zwiadowczy koszyk okazał się za mały. Więc musiałem trochę pokombinować - najpierw „przebrałem” zbiory na polanie i większymi kapeluszami „ozdobiłem” suche gałęzie, potem jak amator resztę zbierałem do torby. Dzień bajecznie kolorowy, przed południem pokazały się pierwsze promienie słońca i wydobyły z breńskich buków kalejdoskop ciepłych jesiennych kolorów, a jutro ma być jeszcze piękniej, więc na Waszym miejscu już bym planował niedzielę na łonie przyrody. A powody dla których warto przyjechać – jeden na załaczonym zdjęciu, pozostałe w galerii, link do niej jest w pierwszym „tazokowym” dopisku. Zdjęcia w tej galerii chyba wyjaśnią również jaka to magia uśpiona jest w śląskich Beskidach. Zapraszając na pewne grzybobranie. Pozdrawiam Tazok